poniedziałek, 30 września 2013

Rozdział 4

                                                       Gdy nic nie idzie po naszej myśli
Klaudia
Minęły już  3 tygodnie odkąd przyjechałam do Rosji.Z Mattem się zaprzyjaźniłam. To bardzo fajny chłopak. Zawsze mi pomagał gdy tego potrzebowałam. Z Bartkiem się nie kłóciłam. Może dla tego, że rozmawialiśmy z sobą raz na 3-4 dni. Cały czas zastanawiałam się czy to ma sens. Jeszcze dobrze sezon się nie zaczął, a my się już i tak nie mieliśmy ze sobą prawie kontaktu.  Teraz gdy zakończyła się faza grupowa wyjeżdża na ME. Przybywałam właśnie na lotnisku w Gdańsku skąd miała odebrać mnie moja mama. Dawno nie byłam w rodzinnym Gdańsku.  Ostatnio chyba jak Polacy grali z Argentyną w ramach Ligi Światowej. Przywitałam się z mamą i pojechałyśmy w stronę domu. Tam czekał na mnie już mój tata. Przywitałam się z nim, a potem zajęliśmy się  jedzeniem obiadu.  Zaczęło się też przesłuchanie mojej mamy:
-Jak tam w Rosji?-zapytała.
-Dobrze.-odpowiedziałam.
-Zaprzyjaźniłaś się tam z kimś?
-Tak. W klubie pracuje też taka fizjoterapeutka, Ma na imię Sasha. Miła z niej dziewczyna. Czasem razem wychodzimy na miasto.
-To dobrze.-odpowiedział tata.
-A jak sąsiedzi?
-Mieszkam obok Matta Andersona. Zaopiekował się mną i pokazał Kazań.
-Klaudia czy ty czase....-chciała zapytać mama, ale jej przerwałam.
-To tylko kolega. Naprawdę myślisz, że mogłabym zdradzić Bartka?
-Oczywiście, że nie.-odpowiedziała.-Tylko wiem, że jest wam ciężko i ty jako kobieta możesz....-znów jej przerwałam.
-Mamo, proszę Cię.Skończ. Matt to tylko kumpel. Jestem żoną Bartka i zostanę nią już zawsze.
-Ale moim zdaniem to źle, że ty będziesz w Rosji, a on we Włoszech.
-Mamo, ale myślisz, że ja też chcę żeby Bartek był tak daleko mnie? Najchętniej to teraz spakowałabym się i była blisko niego.-skłamałam, bo nie czułam już takowej potrzeby.
- Daj jej już spokój Ewa.-powiedział mój ojciec.-Jej jest już wystarczająco ciężko.-starał się mnie bronić.
-Dobrze. A idziesz dziś spotkać się z Bartkiem?-zapytała się mnie.
-Nie.-odpowiedziałam, a mama popatrzyła na mnie zaszokowana.-Anastasi wymaga od nich kompletnej koncentracji przed jutrzejszym meczem i chłopacy mają dziś zakaz spotykania się z bliskimi.-odpowiedziałam.
-To kiedy się spotkacie?-pytała dalej.
-Jutro po meczu.-odpowiedziałam.-Przepraszam ale pójdę już do swojego pokoju, bo jestem zmęczona podróżą.
-Dobrze-odpowiedzieli na raz, a ja wstałam.
Udałam się do mojego pokoju i rzuciłam na łóżko. Długo rozmyślałam jak wygląda teraz moje małżeństwo i czy to ma sens. Przecież tak naprawdę to Matt staję się mi bliższy od Kurka.
Nagle w moim pokoju pojawił się tata.
-Co tam?-zapytałam znów wtulając się w poduszkę.
-Chyba czas szczerze porozmawiać.-mówił.
-Przecież przed chwilą skończyliśmy rozmawiać
-Daj spokój... Wiem, że coś Cię trapi. Umiem Ciebie i Adama przejrzeć na wylot. Zapomniałaś?
-Nie... Wiem, że ty to taki wykrywacz kłamstw.-zaśmiałam się przypominając, że za każdym razem gdy próbowaliśmy okłamać tatę z moim bratem łapał nas na tym.
-No to co Cię trapi?-zapytał.
-Nie wiem czy moje małżeństwo z Kurkiem ma sens. Ja czuję się cholernie samotna w Rosji. Znaczy brakuje mi tam kogoś bliskiego i coraz częściej zastanawiam się czy to przetrwa. Staraliśmy sobie z Bartkiem wmówić, że to tylko jeden sezon, ale teraz widzę,, że to aż jeden sezon i nie wiem co mam zrobić. Rozmawiamy ze sobą dwa razy w tygodniu jak dobrze pójdzie i prawie każdy telefon kończy się jakąś kłótnią. Ja nie mam siły tak żyć.
-Wiem, że jest Ci trudno- ojciec pogłaskał mnie po głowie, a ja się tylko do niego przytuliłam i rozpłakałam.
Prawda była taka, że cały czas głowę zaprzątał mi Matt Anderson i ten jego cholerny uśmiech i błysk w oku.
Nic nie idzie po mojej myśli.
Bartek 
Przez fazę grupową mistrzostw Europy przebrnęliśmy bez większych problemów. Było tylko trochę nerwów jedynie z Francją ale i tak wygraliśmy ten mecz 3:2.
Tak jak umawiałem się z Klaudią, że gdy wyjdziemy z grupy ona przyjedzie na baraże i się spotkamy. Nosiło mnie, żebym tylko się z nią spotkać. Nie mogłem się doczekać aż w końcu dotknę jej  gładkiego policzka i zatopię się w jej malinowych ustach.
Dziś był ćwierćfinał. Graliśmy w nim z Bułgarami. To ciężcy przeciwnicy tym bardziej pamiętamy jeszcze co zdarzyło się w Warnie w tym roku. Ja nie mogłem się na niczym skupić. Patrzyłem tylko na Klaudie. Szczęście, że chłopacy byli w miarę ogarnięci i sobie radzili. Chyba tylko dzięki nim wygraliśmy 3:1. Ja od razu po meczu skierowałem się w stronę band i  mocno przytuliłem Klaudie po czym wpiłem się w jej usta.
-Tęskniłem.-powiedziałem.
-Ja też tęskniłam.-odpowiedziała szatynka.
Coś mi jednak w niej nie pasowało. Nie cieszyła się, ani nie miała tego swojego cholernie pociągającego błysku w oku.
-Coś się stało?
-Niee...Leć do chłopaków spotkamy się później przed halą.-uśmiechnęła się,a potem poszła w stronę wyjścia.
Klaudia wydała mi się taka inna. Dziwna jak nie moja żona. Rozdałem więc tylko kilka autografów i pobiegłem do szatni się przebrać.
15 minut później wychodziłem właśnie z hali, a Klaudia rozmawiała z kimś przez telefon. Gdy zobaczyła, że stoję koło niej uśmiechnęła się zakończyła rozmowę i powiedziała:
-Twoja mama kazała Ci pogratulować.-uśmiechnęła się.
-Olać mamę. Teraz chcę spędzić z tobą trochę czasu-odpowiedziałem i znów ją pocałowałem.
Spędziliśmy razem dwie godziny spacerując po Gdańsku i rozmawiając. Szczerze? Mam mieszane uczucia czy dobrze zrobiłem, że rozwiązałem kontrakt z Dynamem i, że pozwoliłem jej pracować w tym Kazaniu.  Tęsknię za nią jak cholera  ale gdy już przy mnie jest to wydaję się taka dziwna. Taka inna jakby cały czas coś zaprzątało jej głowę. Odprowadziłem ją do domu. Potem czule się pożegnaliśmy i wróciłem sam do hotelu rozmyślając o tej sytuacji.
Mistrzostwa Europy zakończyły się dla nas na meczu o 3 miejsce w Kopenhadze. Znów zwaliłem. Przegraliśmy z Włochami 3:2 i w dodatku znów wyżyłem się na Klaudii, która mi towarzyszyła.
-Zwaliłem.-powiedziałem siadając na hotelowym łóżku.
-Nie prawda. Daliście z siebie wszystko. Kibice są i tak z was dumni.-odpowiedziałam.
- Ja nie jestem z siebie dumny.-powiedziałem zły- Zjebałem na maksa!
-Bartek nic nie zjebałeś. Po prostu pomyśl, że Włosi byli od was dzisiaj lepsi. Mieli lepszy dzień. Lepiej grali i mieli więcej szczęścia. Może na następnej imprezie
 gdy będziecie z nimi grać to wy będziecie lepsi.-tłumaczyła mi.
-Ale to my byliśmy lepsi! Nam należał się ten medal i my powinniśmy go zdobyć do jasnej cholery! Robiłem wszystko co w swojej mocy i nawet nie mam tego głupiego krążka na szyi! Nie po to przez tyle czasu się przygotowałem, żeby wyjechać stąd bez niczego!-krzyczałem jej prosto w twarz.-A jak tak wielbisz tych Włochów i mówisz, że zagrali cudowny mecz i byli tacy świetni to może tam poszukaj sobie męża!-krzyczałem na nią.
-Chyba niedługo będę musiała.-powiedziała ze łzami w oczach i wyszła z pokoju trzaskając drzwiami.
To najgorszy dzień świata. Nic nie idzie po mojej myśli.
Matt 
Gdy Klaudia wróciła z mistrzostw Europy była wyraźnie przybita. Chciałem z niej wyciągnąć co się stało w drodze na hale ale to nic nie dało.  Zawsze odburknęła, że to się źle czuję albo ma gorszy dzień.
Dowiedziałem się dopiero gdy pewnego wieczoru chciałem wyciągnąć ją na spacer. Zapukałem do jej drzwi,a ona otworzyła. Miała czerwone oczy od płaczu i czerwony nos,a jej piękne malinowe usta drżały.
-Co się stało?-zapytałem przytulając ją do siebie.
-Pokłóciłam się z Bartkiem. Poważnie... To chyba nasz koniec.-wyszeptała i się rozpłakała, a ja?
Nie wiedziałem co zrobić. Z jednej strony się cieszyłem, że jest chyba wolna ale z drugiej smuciłem się, że jej dotychczasowe życie legło w gruzach.
-Wszystko się ułoży. Jak nie z Bartkiem to z kimś z kim będziesz naprawdę szczęśliwa.-powiedziałem.
-Matt...Ja byłam z nim szczęśliwa.
-Kiedy ostatni raz poczułaś się z nim szczęśliwa? W dniu waszego ślubu?-zapytałem.
-Niee....Jak byliśmy na wakacjach na Kubie.-powiedziałam.
-Kiedy to było?-zapytał się mnie.
-Początek maja.-odpowiedziałam.
-A potem jak się przy nim czułaś?
-Czułam się jak jego worek treningowy.
-Kurek Cię bił?
-Nie..Ale wystarczyło, że coś nie szło po jego myśli,a na mnie zaraz krzyczał.-powiedziała dziewczyna i wtuliła się we mnie jeszcze mocniej.
Wtedy wiedziałem, że naprawdę ją kocham. Oddałbym wszystko, żeby była szczęśliwa i, żeby kochała mnie jak kocham ją.
-Wszystko będzie dobrze.-powiedziałem głaszcząc jej plecy.
-Nie dość, że na mnie nawrzeszczał, że jak podoba mi się tak bardzo styl gry chłopaków z Italii i tak bardzo ich lubię to żebym tam poszukała męża to jeszcze się do mnie nie odzywa.Nie wiem może to moja wina? Może to ja powinnam go przeprosić?
-Nie on powinien to zrobić.-powiedziałem,a nasze oczy się spotkały.
-Brakuje mi go Matt... Brakuje mi jeo  cholernego ciepła.-powiedziała,a ja zacząłem przybliżać swoją twarz do jej.
-Jest wiele lepszych mężczyzn niż on jeszcze ułożysz sobie życie-powiedziałem i musnąłem jej usta.
-MATT! Co ty kurwa robisz?! Popieprzyło Cię! Jestem żoną Bartka.
-Ale jak się przy nim czujesz? Ja jestem od niego dużo lepszy to ja mogę Ci dać te cholerne ciepło to przy mnie możesz być zawsze blisko. To na mnie możesz liczyć, a nie na Kurka. Jestem od niego lepszy!
-Ale to Bartek jest moim mężem nie ty!-wykrzyczała i zatrzasnęła drzwi przed moją twarzą.
-Ale Klaudia......-westchnąłem po czym walnęłem pięścią w ściane i udałem się do siebie.
*
Heeej! Macie dziś 4 jeżeli oczywiście ktoś to czyta. Bo komentować to nikt nie komentuje. No to powiem wam tak. Kiedy dodam następny rozdział zależy od was. Czekam na 6 komentarzy pod postem (Oczywiście nie licząc moich komentarzy) i dodam następny ;D

sobota, 14 września 2013

Rozdział 3

Jak to jest się zakochać? 
Klaudia
Rano razem z Matt'em poszłam na hale. Muszę mu się jakoś odwdzięczyć za to, że mi tak pomaga i nie oczekuje nic w zamian. Przecież wiem doskonale, że każdy siatkarz po przyjściu z treningu marzy tylko by się przespać albo poleniuchować, a on otaczał mnie opieką jakbym była jego młodszą siostrą. Po treningu na, którym zapoznałam się z siatkarzami, którzy obecnie nie trenują na mistrzostwa Europy  wróciłam razem z Mattem. 
Odpaliłam laptopa tylko zobaczyć, czy Kurek jest niedostępny chociaż wiedziałam, że to nierealne, bo o tej godzinie w Spale wydawane są obiady. Wzięłam tylko torbę na zakupy i poszłam do supermarketu. Kupiłam w nim dobrego szampana  oraz truskawki w czekoladzie, bo wczoraj Matt wyznał mi, że jest "truskawkoholikiem" o ile coś takiego istnieję. W każdym razie dowiedziałam się, że lubi truskawki. Potem postanowiłam przygotować coś prostego na obiad wahałam się między mrożoną pizzą do odgrzania,a spaghetti. W końcu wybrałam tą drugą opcje. Kupiłam wszystkie potrzebne mi składniki, zapłaciłam i wróciłam do mieszkania.  W trakcie gotowania obiadu rozdzwonił się mój telefon. Dzwoniła moja mama i maglowała mnie czy podoba mi się mieszkanie, czy już kogoś poznałam itd. 
Po 10 minutowej spowiedzi zabrałam się dalej za gotowanie obiadu. 
Gdy skończyłam obiad stwierdziłam, że mogę zaprosić Matt'a. Naprawdę byłam wdzięczna za to co robi dla mnie. Czułam się bezpiecznie, gdy wiedziałam, że zawsze mogę zapukać do drzwi obok, a Matt pomoże mi w tym co będę chciała. Potrzebowałam tego ostatnimi czasy. Zapukałam lekko do drzwi. Po chwili pojawił się w nich siatkarz:
-Co tam Klaudia?-zapytał wymawiając z trudem moje imię. 
-Masz chęć na obiad gotowany przeze mnie w moim towarzystwie?-zapytałam. 
-Nie chcę robić Ci problemu.
-Dla mnie to i tak nie problem. Zawsze będzie raźniej jak zjemy we dwójkę. No nie daj się prosić. Niech to będzie zapłata za oprowadzenie mnie po mieście i męczenie się ze mną w drodze na trening i z treningu. 
-Po 1. Ja nie robiłem tego, żeby dostać zapłaty. Po.2 Ja się wcale z tobą nie męczyłem w drodze z treningu i na trening...-mówił, a ja mu przerwałam. 
-Ja wiem swoje jaka potrafię być nieznośna.-powiedziałam-Chodź.-złapałam go za rękę i wciągnęłam do swojego mieszkania. Zjedliśmy obiad. 
-Matt?
-Tak?-odpowiedział siatkarz. 
-Co robisz dziś wieczorem?-zapytałam. 
-A co chcesz się umówić na randkę? Nieładnie masz męża.-uśmiechnął się i zaśmiał. 
-Nie to akurat nie randka. Chciałabym Ci jakoś podziękować za to, że tak otaczasz mnie opieką. Dlatego jak będziesz się nudzić to zapraszam na lampkę dobrego szampana. Oczywiście francuskiego i truskawki w czekoladzie-uśmiechnęłam się. 
-Te truskawki mnie przekonały. Będę o 7. Dzięki za obiad. Był pyszny. 
-Nie ma za co-uśmiechnęłam się, a siatkarz wyszedł.
 Bartek 
Po obiedzie zobaczyłem, że Klaudia jest dostępna na Skype. Próbowałem się do niej dodzwonić. Niestety... Bezskutecznie. Po zajęciach na siłowni też próbowałem się do niej dodzwonić. Niestety znów bezskutecznie. Martwiłem się o nią, bo jak coś się stało? Jak zasłabła w mieszkaniu? Jak uderzyła się albo potknęła o coś i udała? To przecież będzie tylko moja wina, bo mnie tam przy niej nie ma. Nie zastanawiając się długo wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem jej numer. Odebrała już po 2 sygnale. 
-Halo?-zapytała się dziewczyna. 
-Hej. Dobijam się do Ciebie na Skype, a ty nie odbierasz wiesz jak się martwiłem, że może Ci się coś  stać?-zapytałem się wkurzony. 
-Bartek. Zostawiłam włączony laptop i poszłam na zakupy, a potem obiad robiłam dlatego nie odbierałam, bo laptop leżał w sypialni i nic nie słyszałam.-odpowiedziała szatynka.
-Aaaa....Trzeba było tak od razu.-drobny uśmiech wkradł się na moją twarz. 
-Bartek może zrobimy tak, że pozmywam naczynia i wejdę na Skype to tam pogadamy?-zaproponowała, a ja chętnie zgodziłem się na taką propozycję. 
Za 5 minut Klaudia do mnie oddzwoniła. Pogadaliśmy chwilę i Klaudia poopowiadała mi jak to było na pierwszym treningu i, że chłopacy z Zenitu to naprawdę mili ludzie. Opowiedziała mi też,że tak się złożyło, że Matt to jej sąsiad. Mówiła też, że go niesprawiedliwie oceniła, bo jest miłym gościem i naprawdę może na niego liczyć w każdej chwili. 
Wtedy coś ukuło mnie w sercu. Wiedziałem, że jestem zazdrosny. To ona powinna być przy mnie, to ona powinna mówić mi prosto w twarz jak bardzo podoba jej się w klubie. To ja powinienem przy niej być.  Bałem się, że przez to, że dzielą nas tysiące kilometrów nasze uczucie może wygasnąć, a ona poszuka schronienia w ramionach innego. 
Matt 
Rano obudził mnie budzik, wojna stoczona z powiekami potem poranna toaleta, śniadanie i trening. W drodze na niego towarzyszyła mi Klaudia cały czas brzęczały mi słowa chłopaków z drużyny, że się zakocham i, że mnie miłość nie ominie, że to nieodłączny element życia. Tylko czy ja się zakochałem? Czy mogłem zakochać się w Klaudii? Sam nie wiem ale raczej nie. Przecież to żona mojego kumpla. Nie zrobiłbym mu tego. Wpadłem do szatni i zacząłem się przebierać: 
-Co Ci?-zapytał się Michajłow. 
-Nic. Mam taki jeden mały problem.-westchnąłem i ściągnąłem koszulkę.
-Czyli nasz Matt w końcu się zakochał.-zaśmiał się Siwożelez. 
-A ty skąd to wiesz?-zapytałem się nerwowo. 
-Każdy z nas kiedy wchodzi do szatni i mówi, że mam mały problem to znaczy, że to coś związanego z miłością.-odpowiedział Michajłow. 
-Ale jak to jest? Jak to jest się zakochać?-zapytałem. 
- Mężczyzna zakochuje się tak jakby spadał ze schodów: to po prostu wypadek.-powiedział Egorov, a cała szatnia zaniosła się śmiechem. 
-No, a tak na serio?- popatrzyłem na nich z pod byka. 
-Tak na serio to odczuwasz coś takiego dziwnego w brzuchu jak ją widzisz i do tego gdy z nią przybywasz nie możesz przestać się uśmiechać. Często jesteś rozkojarzony i masz wrażenie, że przy niej wszystko jest możliwe.-powiedział Michajłow. 
-Bo mam.-odpowiedziałam zgodnie z prawdą. 
-Gratuluję. Nie wiem kim jest ta szczęściara ale niewątpliwie mogę stwierdzić, że jesteś 
zakochany-powiedział  Siwożelez. 
Po treningu wróciłem razem z Klaudią potem jeszcze zostałem zaproszony, a wręcz na siłę wciągnięty do mieszkania Klaudii na obiad.
Umówiliśmy się potem na wieczór. Ciekawiło mnie co będziemy robić. Nigdy nie byłem na romantycznej randce. Zresztą o czym ja gadam. Jaka randka to będzie zwykłe przyjacielskie spotkanie. Przecież ona ma męża. 
Ok.7 zapukałem do jej mieszkania. Otworzyła mi i usiedliśmy na kanapie w salonie. Gadaliśmy oglądając jakiś film na HBO i pijąc szampana. Nim zauważyliśmy wypiliśmy już dwie butelki i zjedliśmy mnóstwo truskawek. 
-Jezu! Umieram!-położyła się głową na moich kolanach Klaudia. 
-Ja też. -powiedziałem gładząc ją palcami po włosach i uśmiechając się. 
-Nie pamiętam kiedy ostatnio wypiłam takie ilości szampana. 
-Tak tu muszę się z tobą zgodzić.-uśmiechnąłem się do niej.
-Wiesz lubię twój uśmiech.-powiedziała dziewczyna. 
-Nawzajem.-odpowiedziałem-Dobra będę się zbierać, bo jest już późno, a jutro mamy trening o 9. Wpadnę po Ciebie jutro o 8.40. 
-Okey.-powiedziała dziewczyna podnosząc się z moich kolan. 
-To dobranoc.-pocałowałem ją w policzek.
-Dobranoc.-odpowiedziała i zamknęła za mną drzwi.
*
Hej! Wiem, że długo mnie tu nie było ale powracam ;D Liczę na komentarze ;D